Z wernisażami jest trochę jak ze Świętami Bożego Narodzenia. Czeka się na nie z niecierpliwością, w końcu "nadchodzą" i zanim się człowiek obejrzy już przemijają. Na wernisaże przychodzi zawsze mnóstwo znajomych i jest to bardzo dobra okazja, żeby w końcu się spotkać :)
Tak też było i dzisiaj. Bardzo dziękuję wszystkim, którzy przybyli i "świętowali" razem z nami. Zamieszczam krótki fotoreportaż. Więcej udostępnię wkrótce na "Ogrodowym" Picasa.
wernisaż
Joasia, Ewa, moja mama i ja. Nad naszymi głowami talerze Ryśka.
moje talerze